I Liga Kobiet | 2012-02-27 22:07:24 | Nadesłał: Sylwia Kuś-Vega | Źrodlo: inf. własna
W pierwszej rundzie wygraną 3:2, tym razem zwycięstwem 3:1 zakończyła się konfrontacja Chemika Police z czwartą w tabeli drużyną - Armaturą Eliteski AZS UEK. Tym samym zawodniczki Chemika dopisały do konta kolejny komplet punktów. - Cieszy mnie nasz kolektyw, fakt, że zagraliśmy zespołowo - stwierdził po spotkaniu trener ekipy z Polic, Piotr Sobolewski.
Po cenne zwycięstwo sięgnęliście w meczu z krakowskimi "Ekonomistkami". Jadąc na to spotkanie, nastawialiście się na komplet punktów?
Piotr Sobolewski: - Przede wszystkim celem była wygrana w tym meczu, wygrana w dobrym stylu. Chcieliśmy też sprawdzić na parkiecie rzeczy, które sobie założyliśmy, sprawdzić je przed play-offami. Cały plan został wykonany. Jestem bardzo zadowolony z postawy dziewczyn, z tego jaki zespół tworzą. To najbardziej mnie cieszy - nasz kolektyw, fakt, że zagraliśmy zespołowo, że zawodniczki się wzajemnie wspierały.
Do gry pana podopiecznych nie można mieć chyba żadnych większych zastrzeżeń? Wszystko funkcjonowało tak, jak należy.
- Ja akurat jestem takim trenerem, który nawet po zdobytym punkcie, widzi błąd i stara się wyeliminować go w kolejnych akcjach. Trzeba wyznaczać sobie coraz wyższe poprzeczki, coraz dalsze granice... Pod względem elementów siatkarskiego rzemiosła cieszy nasz blok, jego funkcjonowanie, bo na tym właśnie bardzo się skupiamy. Mamy dosyć dobre warunki fizyczne, zakładamy więc, że blok musi stać się naszym dużym atutem. Pomimo kilku błędów, bardzo dobrze wykonywaliśmy też zagrywkę taktyczną. Nasze dziewczyny znane w Polsce są z tego, że potrafią bardzo dobrze zagrywać.
Mecz w Krakowie dowiódł, że dobrze "rozpisaliście" wasze rywalki...
- Rywala można rozpisać na różny sposób - czy to przy pomocy programu Data Volley, czy też przy pomocy własnego zeszytu i Excela (uśmiech). Kwestia tylko czy uda się to wprowadzić w trening. Jeżeli zawodnik jest "przeładowany" informacjami, albo odwrotnie - ma tych informacji za mało, niestety wprowadzenie w życie ustaleń, może okazać się nieskuteczne. Trzeba znaleźć odpowiedni balans, trzeba umieć wykorzystać informacje o konkretnym przeciwniku. To właśnie jest w tym wszystkim najważniejsze.
To wasza druga wygrana w tym sezonie z "Ekonomistkami". W meczu 10. kolejki pokonaliście je 3:2. Jak porównałby pan obie te konfrontacje?
- Tak naprawdę ciężko porównywać te dwa spotkania, choć walczyły ze sobą te same zespoły. Od naszego pierwszego starcia z Krakowem minął szmat czasu. Na pewno zespół z Krakowa zagrał na podobnie wysokim poziomie, jak u nas. U nas też zagrał bardzo dobrze. Tak czy inaczej, naprawdę - nie śmiem tych dwóch meczów ze sobą porównywać. Nasze zespoły - teraz i wtedy - były w zupełnie innym cyklu przygotowań.
Jak widzi pan szanse krakowianek w wywalczeniu awansu? Ich rywalem będzie nie byle kto, bo siatkarki z Legionowa.
- Podejrzewam, że zespół Legionovii w żadnym razie nie zlekceważy krakowianek. W play-offach każdy mecz jest najważniejszy, każdy jest o tę najwyższą stawkę. Nie chciałbym jednak podejmować ryzyka określania, która drużyna wygra, jakie szanse ma Kraków, jakie szanse ma Legionowo. Każdy ma prawo do własnej opinii... Play-offy rządzą się zawsze swoimi prawami, decydować będą małe różnice w dyspozycji zawodniczek w określonym dniu. Mecze te będą rozgrywane przy wysokim poziomie zaangażowania, a także na pewno przy dużej presji środowiska. Będzie "wóz albo przewóz"...
Sobotnia wygrana Chemika, ostatecznie pozbawiła Kraków nadziei na trzecią lokatę. Czy pana zespół odczuwał przed tym meczem presję zwycięstwa? Emocje w hali "podgrzewali" niewątpliwie głośnym dopingiem miejscowi kibice...
- Tak, widać było, że dopisali, że bardzo starali się pomóc swojemu zespołowi. Były momenty, że Kraków niesiony był falą dopingu. A jeśli mowa o presji - to ja, na treningach, wytwarzam na zawodniczkach tę presję. Tak, jak wiele wymagam od siebie, tak samo wiele wymagam też od dziewczyn. Na mecz mają wyjść niczego się nie bojąc, z czystą głową. Staram się nie mówić im: "macie wygrać", zależy mi, by po prostu pokazały na co je stać, żeby żadna z nich nie miała do siebie pretensji po meczu.
Wasza drużyna przeszła niedawno sporą kadrową rewolucję. Na ile Chemik Police wzmocnił się za sprawą dołączenia czterech nowych zawodniczek?
- Zawodniczki te mogą pomóc zespołowi w awansie. Widać, że dobrze wkomponowały się już w zespół. Na pewno mam prawo do zadowolenia z postawy Kristiny Yordańskiej, która bardzo dobrze wywiązuje się ze swojej roli - środkowej. Ma bardzo dużą siłę rażenia, co trzeba wykorzystać. Julia (Zhernowa - przyp. red.) to z kolei zawodniczka, która posiada bardzo dobrą technikę, potrafi ukierunkować swój atak tam, gdzie chce, potrafi bardzo dobrze pracować nadgarstkiem po kierunkach... Każda z nich jest inna, każda jest przydatna dla zespołu - czy to w trakcie treningu, czy to w trakcie meczu.
Zmiany w Chemiku nie ominęły także sztabu szkoleniowego. Jak, tak młody szkoleniowiec jak pan, odnajduje się w roli pierwszego trenera?
- Mój wiek wykorzystuję tylko i wyłącznie jako atut - mogę długo, efektywnie pracować, mam także dużo energii (uśmiech). Oczywiście, wiele osób zarzucić mi może brak doświadczenia, ja jednak uważam, że każdy trener, nawet najstarszy, nawet najbardziej doświadczony, powinien cały czas się uczyć. Trzeba cały czas zmieniać, udoskonalać swój warsztat. Wstydem nie jest niewiedza, wstydem jest brak dążenia do wiedzy.
* Rozmawiała Sylwia Kuś - przegladligowy.com
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się
Nie pamiętasz hasła? Nowe hasło
Chcesz być powiadomiany/a o nowościach? Zapisz się do Newslettera.