Najnowsze newsy

Siatkówka » Ligi polskie » I Liga Mężczyzn

I Liga Mężczyzn | 2021-08-17 13:10:06 | Nadesłał: Anna Jabłczyk | Źrodlo: tauron1liga.pl

Harry Brokking: Najgorsze co można robić, to żałować

Fot.: Anna Jabłczyk

Zwiedził w swoim życiu wiele różnych zakątków świata. Poznał różne kultury i ludzi, z którymi tworzył monolity. Konfrontował się z wyzwaniami i oczekiwaniami swoich przełożonych. Dostał wiele szans, które wykorzystał w pełni, ale i wiele takich, z których wyciągał cenne lekcje. Kieruje się zasadą, aby niczego w życiu nie żałować i żyć z dnia na dzień. Jego charakter to mieszanka, ale czy wybuchowa? Zapraszamy do lektury wywiadu z pierwszym szkoleniowcem BBTS Bielsko-Biała – Harrym Brokkingiem.

Jeśli dobrze liczę, to będzie już siódmy kraj, w którym przyszło panu pracować w roli szkoleniowca - Holandia, Belgia, Francja, Niemcy, Tunezja, Arabia Saudyjska i obecnie Polska. Może pan nazwać się „obywatelem świata”. Który z tych wszystkich krajów wspomina pan najlepiej?

Harry Brokking: - Dwa spośród wymienionych wspominam najlepiej, to z pewnością Francja, a dokładnie Paryż. To był obfitujący w sukcesy okres, więc miło wspominam czas tam spędzony. Natomiast drugim krajem jest Tunezja, gdzie po raz pierwszy zamieszkałem z moją obecną małżonką Moniką i to właśnie tam urodzili się moi synowie. Również zawodowo się spełniłem, bo prowadzony przeze mnie zespół osiągnął wyznaczone sobie cele. Jeśli miałbym wybrać, to lepiej wspominam mimo wszystko Tunezję.

W którym kraju najbardziej rozwinął pan swoje umiejętności trenerskie?

- Myślę, że w tym przypadku najwięcej dała mi praca asystenta u boku Arie Selingera w reprezentacji Holandii – mojego ojczystego kraju. W tamtym czasie byłem bardzo młody, bo miałem 34 lata. Przygotowywałem się niejako do pełnienia roli pierwszego szkoleniowca, którym byłem od roku 1992. To w zasadzie wtedy rzucono mnie na głęboką wodę, ale pomogło mi to znacznie się rozwinąć w roli trenera.

Gdzie według pana praca była najbardziej komfortowa?

- W Tunezji mieszkaliśmy na plaży, więc nadal ten czas będę wspominał najprzyjemniej, również przez wzgląd na kwestie rodzinne. Jeśli miałbym poruszyć aspekt stricte sportowy, to sądzę, że w każdym środowisku było podobnie. Praca trenera wiąże się z tym, że każdorazowo musisz zmierzyć się z tym, co dostajesz. Kiedy przeniosłem się do Francji – swoją drogą mojego ulubionego kraju na świecie – doświadczyłem wiele dobrego nie tylko zawodowo. Byłem wtedy nadal młodym trenerem. Pracowałem wówczas z trzema rozgrywającymi, z czego wszyscy trzej zostali mistrzami swojego kraju.

W którym kraju spotkał się pan z największą presją? Czy ta legendarna Arabia Saudyjska rzeczywiście jest tak wymagającym środowiskiem, jak się o niej mówi?

- Absolutnie nie ma tam żadnej presji. Zawodnicy przychodzą na trening, kiedy chcą i o ile chcą… Nie gra się też zbyt wielu meczów. Pamiętam jeden z powrotów po rozgrywkach, kiedy to udaliśmy się na lotnisko i w oczekiwaniu na powrót zawodnicy poszli coś zjeść. Mnóstwo niezdrowego jedzenia, które pożerali w niesamowitych ilościach były imponujące. Arabia Saudyjska nie jest pod tym względem zupełnie poważna, szczególnie jeśli mówimy tu o siatkówce. Poza tym presja dla trenera jest wyzwaniem, gdziekolwiek nie przyjdzie mu pracować.

Czy to nie jest trochę tak, że sam ją sobie trener narzuca?

- Owszem, w pewnym sensie tak. Gdziekolwiek nie podjąłem wyzwania jako trener, tam cel był jasno określony – zdobyć mistrzostwo. Niemniej jednak, gdybym miał powiedzieć, gdzie borykałem się z największą presją, to przyznałbym, że w reprezentacji narodowej, z którą miałem przyjemność pracować. Mieliśmy na celu kwalifikację do turnieju olimpijskiego, mistrzostwa Europy, czy finałowe rozgrywki ówczesnej Ligi Światowej.

*więcej na: tauron1liga.pl.

Dodaj do:
Wykop

Dodaj komentarz

Aby móc komentować, musisz być zalogowany.

Zaloguj się, albo gdy nie masz jeszcze konta Zarejestruj się

Logowanie

Siatkówka

PlusLiga

Najnowsze galerie

Newsletter

Ostatnio zarejestrowani

Polecane