Najnowsze newsy

Publicystyka

Publicystyka | 2015-03-27 21:14:27 | Nadesłał: Krzysztof Wilk | Źrodlo: mojewielkiemecze.wodip.opole.pl

Groundhoppingowe wyprawy do Gliwic i Kielc

Fot. Wojciech Szymański

W dwa kolejne weekendy zorganizowałem groundhopperskie wypady na mecze naszej najwyższej ligi. Pierwszy z nich to były derby Górnego Śląska, a drugi to mecz Korony ze Śląskiem. Poniżej osobiste wrażenia z tych wypraw.

W Gliwicach na meczach już bywałem. Byłem na Lidze Europy, ekstraklasie i I lidze, ale nie byłem nigdy na najważniejszym dla kibiców Piasta meczu derbowym z Górnikiem Zabrze, stąd postanowiłem się wybrać na to spotkanie 07.03.2015. O tym, że to jest szczególne spotkanie informował przed meczem latający wokół stadionu helikopter. Myślę, że mógłby przestraszyć niejednego kibica, który nie chodzi na mecze, a czyta media piszące o tym, że na stadionach jest niebezpiecznie.

Pojedynek nie stał na najwyższym poziomie, ale dostarczył wielu emocji, o czym świadczy choćby jego wynik 2:2. Ciekawie było na murawie i na trybunach.

W I połowie ustawiłem się za bramką Górnika i w pobliżu kibiców zabrzańskiej Torcidy. Przez większość meczu inicjatywa należała do zawodników Górnika. Oni pierwsi zdobyli bramkę. Zrobił to w 35. minucie Rafał Kosznik. Od tego momentu wyraźniej słyszałem kibiców gości, którzy zadowoleni byli nie tylko z prowadzenia, ale z faktu, że ich piłkarze nadal przeważali. Bardzo fajnie śpiewali Tańczymy labado. Jednak gospodarze odpowiedzieli golem do szatni, którego pięknym strzałem zdobył Gerard Badia. Tu wykazałem się wyczuciem, bo udało mi się sfotografować tego gola. Chwilę wcześniej sam na sam ze Šteinborsem stanął Kamil Wilczek, ale nie zdołał pokonać bramkarza gości. O tę sytuację olbrzymie pretensje do sędziego miał trener Piasta, Ángel Pérez Garcia, który na konferencji prasowej stwierdził, że za tę sytuację należał się rzut karny.

Na drugie 45 minut poszedłem na drugą stronę, gdzie siedzieli fani Piasta. W II połowie, po strzale Bartosza Szeligi, Piast objął prowadzenie. Mimo optycznej przewagi Górnika wydawało się, że gospodarze dowiozą prowadzenie do końca meczu. W tej części meczu znakomity doping prowadzili kibice gospodarzy. Dobrze bawiąc się, mocno koncentrowali się na obrażaniu fanów przeciwników. Jednak w 87. minucie samobójczą bramkę strzelił Piotr Brożek i mecz zakończył się remisem. Po meczu trener Piasta stwierdził, że to była pechowa sytuacja i nie ma o nią pretensji do swojego zawodnika. W spotkaniu tym bardzo dobrze w bramce gliwiczan zagrał Dobrivoj Rusov, który zadebiutował w polskiej lidze.

Dobrze zaprezentowały się obie grupy kibiców. Kibice Górnika cały czas podkreślali, że w Gliwicach mają bardzo wielu fanów, stąd m.in. eksponowali flagę Torcida Gliwice. Zaskoczyła ich trochę wywieszona przez fanów gospodarzy flaga Piasta z napisem Zabrze.

Mnie najbardziej spodobał się tekst młynowego Piasta, który w pewnym momencie krzyknął: „Ludzie, wygrywamy 2:1 z Górnikiem, a wy śpiewacie, jakby było 1:1 z Podbeskidziem”.

Po ostatnim gwizdku sędziego kibice Piasta odpalili race. Z czymś takim, czyli użyciem pirotechniki po meczu, spotkałem się kilka razy w Czechach. Może wtedy nie ma kary, albo jest niższa?

Przed meczem wszystkie panie otrzymały kwiatki z okazji Dnia Kobiet. Podobało się to mojej żonie, która też się załapała. Miły gest.

Tydzień później zawitałem na Kolporter Arenie, gdzie Korona Kielce podejmowała Śląsk Wrocław. Był to nie tylko mój groundhopperski debiut na tym obiekcie, ale też pierwszy oglądany mecz w województwie świętokrzyskim. Pomysłodawcą tego wypadu był Krzychu, który mieszka w Anglii, a który gdy tylko przylatuje do Polski, to chce jeździć na mecze. Trzecim uczestnikiem tej wyprawy był Jacek, który zawsze jest chętny na takie wyjazdy.

Chcąc zmniejszyć koszt Jacek poprzez BlaBlaCar znalazł po jednej chętnej osobie na przejazd na trasie Gliwice – Kielce i Kielce – Gliwice. Z Nysy ruszyliśmy tylko z Jackiem, bo dzień wcześniej Krzychu był na meczu ROW-u w Rybniku i tak mu się spodobało, że do Nysy już nie wrócił. W Gliwicach najpierw pojechaliśmy po naszą autostopowiczkę. Okazała się nią pani … po 70-tce. Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie spodziewałem się, że panie z tego pokolenia już tak dobrze posługują się internetem. Nie mniej zaskoczyła się też ta pani, gdy zorientowała się, że jedzie na mecz z trzema kibicami. Podróż szybko nam minęła, bo oczywiście prawie cały czas rozmawialiśmy na tematy piłkarskie. Na plus zaskoczyła mnie droga do Kielc. Okazało się, że cały czas jechaliśmy dobrymi drogami i odcinek 300 km szybko pokonaliśmy.

Na miejscu byliśmy o 14.00, czyli półtorej godziny przed meczem. Chcieliśmy być jak najszybciej, bo słyszeliśmy, że bardzo długo kupuje się w Kielcach bilety. Musieliśmy najpierw wyrobić sobie karty kibica, bynajmniej tak myśleliśmy. Tymczasem okazało się, że wystarczy zarejestrować swój profil kibica, co jest bezpłatne. Wyrobiłbym sobie na pamiątkę kartę kibica, ale okazało się, że ją odbiera się za kilka dni i nie wysyłają jej pocztą. Po załatwieniu tej formalności kupiliśmy bilety, które kosztowały po 28 zł. Wybraliśmy pierwszy rząd, skąd bardzo dobrze było widać boisko. Żałowałem, że nie wziąłem aparatu fotograficznego, bo stamtąd zrobiłbym fajne zdjęcia meczowe. A tak robiłem fotki komórką i skupiłem się tylko na trybunach.

Wszystkim nam podobał się stadion Korony. Dobrze wygląda w środku i na zewnątrz. Można na nim zjeść i kupić klubowe pamiątki, stąd Krzychu kupił kolejny szalik do swojej kolekcji. Ja zjadłem kiełbaskę, za którą zapłaciłem 10 zł. Fajne było to, że w trakcie meczu można było dowolnie zmieniać miejsca. W ciągu 90 minut obszedłem cały stadion nagrywając filmiki z różnych miejsc.

Piłkarsko mecz oceniam jako przeciętne ligowe spotkanie, które fajnie się oglądało. Była typowa walka ligowa. Już w 4. minucie bramkę dla Śląska zdobył Marco Paixao. Do przerwy dwa gole dla Korony zdobył Jacek Kiełb i po 45 minutach Korona prowadziła 2:1. W 47. minucie wyrównał Robert Pich. Przy tej bramce kibice Korony mieli pretensje do swojego bramkarza. Nie widziałem dobrze tego gola, bo mój wzrok często kierował się w stronę kibiców obu drużyn.

Na meczu było 7918 widzów, z tego prawie 500 fanów gości. Na tzw. piknikowej trybunie kielczanie wywiesili flagę „To My Pikniki”, gdzie dopisano też „I ty kiedyś zostaniesz piknikiem”. Fani Korony rozpoczęli mecz od odśpiewania piosenki Marka Grechuty. Dziwne było to, że w młynie Korony flagi rozwieszano przez kilka minut meczu. Doping gospodarzy podobał mi się, a zwłaszcza to, że odśpiewali swoją wersję Horto Magiko, który jest takim moim kibicowskim hitem.

Przed meczem trafiliśmy na przyjazd kibiców Śląska. Przyjechali głównie samochodami. Dostrzegłem tylko 2 autobusy. Osobnym busem przyjechał Klub Kibiców Niepełnosprawnych. Przyjazd fanów Śląska udało mi się nagrać.

Do ciekawego zdarzenia doszło po meczu. Gdy piłkarze Śląska podeszli do swoich fanów, to ci wygłosili im wykład motywujący. Nie słyszałem co im powiedzieli, ale widziałem, że cały czas „wykładowca” pokazywał na godło klubowe. Nikt z piłkarzy Śląska nie odszedł przed końcem przemówienia.

Po rozliczeniu kosztów przejazdu do Kielc i z powrotem (ponad 600 km) zapłaciliśmy Jackowi po 50 zł. Myślę, że wyszedł nam bardzo niski koszt. Szkoda, że w Nysie nie potrafimy znaleźć więcej osób chętnych na takie wyjazdy, bo pozwoliłoby to nam częściej jeździć gdzieś dalej.

@MojeWielkieMecz

Dodaj do:
Wykop

Dodaj komentarz

Aby móc komentować, musisz być zalogowany.

Zaloguj się, albo gdy nie masz jeszcze konta Zarejestruj się

Logowanie

Newsletter

Ostatnio zarejestrowani

Najnowsze galerie

Polecane